Ewangelia z czwartku na nowo odkryta. Niesamowite, trudne do objęcia rozumem jest to jak Jezus w naszym życiu łączy ze sobą pewne wydarzenia. Temat rzeka. Niewykluczone-jest się czym dzielić; trudniej to opisać. Kiedyś może tak będzie.
Tym czasem chciałabym się podzielić pewnymi przemyśleniami nad tym fragmentem Słowa Bożego. Dlaczego ten? Mocno poruszył serce, na nowo dał powód do refleksji na życiem, decyzjami oraz innymi sprawami. Będzie on (ten fragment) uzupełniony o perspektywę, którą zapamiętałam podczas wspólnotowej Eucharystii (ewentualnie też dopytałam w inny sposób).
Ewangelia z dnia 6.09.2012:
(Łk 5,1-11)
Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret - zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.
Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret - zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.
Komentarz
do Ewangelii z dnia 6.09.2012:
„
tłum cisnął(…) Jezus
(…) stał nad jeziorem Genezaret „: Ludzie żyją w pośpiechu, pędzie. Wielu lubi
hałas. Jednak żyjąc tak gubią się, rozmywa im się postrzeganie dobra i zła.
Często chcemy wszystko-tu, teraz, już. Od razu. Ucieka się od zaangażowania,
przemyślenia, planu dnia. Wiem to po sobie. Jednak takie nie planowanie
prowadzi na manowce, do bycia smutnym, zmęczonym, bez radości i celu w życiu.
Znam bardzo dobrze taki stan, przeżywałam to-nie polecam. Co Jezus na taką
ludzką codzienność? Otóż, człowiek ma wolną wolę i On do niczego nas nie
zmusza. Spokojnie czeka, proponuje, zaprasza, lecz nigdy się nie „wpycha z
butami” na siłę. Każda decyzja: mnie, Ciebie i wszystkich innych ludzi ma swoje
konsekwencje. Niedobrze jest o tym słowie zapominać. Jednak to się w życiu
dzieje. Chrystus współcześnie też czeka.
Aktualnym jeziorem (rozległą powierzchnią) mogą być różne rzeczy, sprawy.
Zastanówmy się przez ten czas, każdy indywidualnie w swoim sercu: „Co jest moim
jeziorem Genezaret?” Jak mogę stamtąd wypłynąć na powierzchnię? Sam? Wtedy się
na pewno utopię. Jeśli poproszę Chrystusa szczerze o pomoc (bez udawania) to On
mi, Tobie-pomoże. Czy Ty tego chcesz?
„dwie łodzie,
stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci.”:
Łodzie, brzeg, rybacy, sieci-prozaiczna, może i męcząca codzienność. Tak, trudno wyjść poza swój utarty schemat. Jezus to widzi, On chce, żebyśmy się zatrzymali: w ciszy, na modlitwie, podczas rozważania Słowa Bożego. Przychodzi delikatnie do naszej codzienności, lecz stoi z boku, przygląda się, jest. Czy ja, czy Ty szczerze z otwartością serca zaprasza Go, aby towarzyszył, inspirował, wspierał? Nam (piszę tam, gdyż myślę, że nie tylko ja mam ten „problem”) każdy dzień często wydaje się rutyną. Obowiązki, spotykani ludzie, zadania dnia do wykonania, czas na posiłki, sen. Co jest nie tak? Czego brakuje? Ostatnio dzięki komuś na nowo to zrozumiałam. Sama stwierdziłam, że łapię się na tym, iż zapominam o różnych sprawach (z pozoru błahych, a jednak tak bardzo istotnych-dla całokształtu dnia). Czuję się wtedy jak szyba, na której jest rysa (może być nawet mały ślad, którego, jeśli się dokładnie nie przyjrzymy, to wydaje się, że go nie ma), jednak ona jest-i sprawia, że serce płacze. Nieraz widać to zewnętrznie-w formie łez bezsilności, które za wszelką cenę chce się ukryć. Zakładając maski, udając, że zawsze sami sobie na 1000 % damy radę-oszukujemy Boga, samych siebie oraz innych ludzi. Kolejność nie jest przypadkowa. Zaczynając dzień od wezwania Ducha Św. na pomoc, zawierzenia Jezusowi swojego życia, zadań, jakie mamy, spotykanych ludzi dzień wygląda inaczej. Od niedawna na nowo się tego uczę, a już widzę mocne różnice, zmiany (w różnych obszarach życia osobistego, rodzinnego i społecznego).
Łodzie, brzeg, rybacy, sieci-prozaiczna, może i męcząca codzienność. Tak, trudno wyjść poza swój utarty schemat. Jezus to widzi, On chce, żebyśmy się zatrzymali: w ciszy, na modlitwie, podczas rozważania Słowa Bożego. Przychodzi delikatnie do naszej codzienności, lecz stoi z boku, przygląda się, jest. Czy ja, czy Ty szczerze z otwartością serca zaprasza Go, aby towarzyszył, inspirował, wspierał? Nam (piszę tam, gdyż myślę, że nie tylko ja mam ten „problem”) każdy dzień często wydaje się rutyną. Obowiązki, spotykani ludzie, zadania dnia do wykonania, czas na posiłki, sen. Co jest nie tak? Czego brakuje? Ostatnio dzięki komuś na nowo to zrozumiałam. Sama stwierdziłam, że łapię się na tym, iż zapominam o różnych sprawach (z pozoru błahych, a jednak tak bardzo istotnych-dla całokształtu dnia). Czuję się wtedy jak szyba, na której jest rysa (może być nawet mały ślad, którego, jeśli się dokładnie nie przyjrzymy, to wydaje się, że go nie ma), jednak ona jest-i sprawia, że serce płacze. Nieraz widać to zewnętrznie-w formie łez bezsilności, które za wszelką cenę chce się ukryć. Zakładając maski, udając, że zawsze sami sobie na 1000 % damy radę-oszukujemy Boga, samych siebie oraz innych ludzi. Kolejność nie jest przypadkowa. Zaczynając dzień od wezwania Ducha Św. na pomoc, zawierzenia Jezusowi swojego życia, zadań, jakie mamy, spotykanych ludzi dzień wygląda inaczej. Od niedawna na nowo się tego uczę, a już widzę mocne różnice, zmiany (w różnych obszarach życia osobistego, rodzinnego i społecznego).
„Gdy
przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów!" :
Jezus zachęca nas do wypłynięcia
na głębię, porzucenia sieci (myślenia w takim kierunku, jakim proponuje świat-dowiedziałam
się-musiałam dopytać-że sieci właśnie oznaczają świat) . Chrystus kieruje
te słowa („Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! „) osobiście, po
imieniu do każdego z nas-do mnie i do Ciebie. Popatrzmy Zarzućcie-On
wie, że sami jesteśmy słabi, dlatego proponuje działać we wspólnocie Kościoła. Razem można więcej, piękniej. Nawet, jeśli pod prąd, ale z Jezusem i innymi
ludźmi to On i Jego łaska jest dla nas motorem napędowym do działania. W
Jezusowym Imieniu będąc Jego Apostołami w rzeczywistości, gdzie przebywamy
jesteśmy wezwani do działania. Mamy za zadanie inspirować, zachęcać do rozwoju
duchowego nie tylko samych siebie, ale także spotykanych ludzi. Być siewcami
dobra, radości, nadziei.
„A
Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz
na Twoje słowo zarzucę sieci. Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł:
Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem
człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w
zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali;”
Chrystus zna nasze serca (również
słabości, lęki, przeciwności). Ufając tylko sobie szybko się w dżungli-tych
sieci prowadzących na manowce-zgubimy. Nie warto ulegać karykaturalnym (nie prawdziwym) obrazom
szczęścia proponowanym przez współczesny świat. Nie jest to łatwe być po
przeciwnej stronie. Nie chcąc za wszelką cenę być podziwianym w „światowy
sposób” narażamy się na odrzucenie, wyśmianie-ale czy na pewno? Z ludzkiego
punktu widzenia-tego zewnętrznego-możliwe, że tak. Natomiast nie ulegając światowej modzie na „karykatury
wartości”, starając się dbać o relację z
Jezusem, czerpiąc od Niego źródło siły, nadziei, konsekwencji, prawdy,
otwierając się sercem na działanie Ducha Św. wypłyniemy dużo dalej. Jezus daje
nam czas. Nieraz potrzeba momentu granicznego, trudnej sytuacji, braku własnych
schematów na zmierzenie się z danym problemem. Dlaczego? Po to, abyśmy w sposób
szczery, bez zakładania masek, uciekania poznali trudną prawdę o sobie. Myślimy
wtedy: a nawet krzyczymy podobnie jak Szymon Piotr-zostaw mnie Panie Jezu, bo
przecież jestem grzesznikiem, kolejny raz zawiodłem Ciebie, siebie i innych
ludzi. Sposób myślenia Boga, zdecydowanie różni się od naszego. Cierpliwie
jest, pragnie ogarnąć Miłością, taką, której ludzki rozum nie pojmuje. Widzą to
oczy serca, dzięki łasce wiary.
Chcąc współpracować z Jezusem dla
czynnego dzielenia się dobrem, radością, nadzieją, świadectwem Jego działania
wobec nas On widzi dalej, więcej-patrzy na intencje oraz serce. Jezus przychodzi,
aby umacniać; nie jest jak policjant, który czeka na błąd, aby wlepić mandat. Nie
skreśla, czeka cierpliwie na nasz powrót do Niego poprzez szczery żal za
popełnione zło. W sakramencie pokuty i
pojednania Kapłan-służąc w Imieniu Chrystusa-jeśli godnie spełnimy warunki
dobrej spowiedzi-udzieli nam rozgrzeszenia.
Powierzając Jezusowi własne
serce, pragnąc Mu szczerze ufać, zapraszając do naszej codzienności. Pragnie On
nam towarzyszyć we wszystkich chwilach: być obok, wspierać, cierpliwie słuchać,
działając przez zdarzenia, Słowo Boże, służąc poprzez ludzi, których spotykamy
na ścieżkach naszego życia. Mówiąc Chrystusowi szczerze o wszystkim, czyniąc
nasze serce otwartym na działanie Ducha Św., Bożą łaskę, dzieją się prawdziwe
cuda. Nieraz będziemy zdumieni tym, ile się dzieje. Nie tylko ogólnie, ale
przede wszystkim dobra: ile w nas szczerej, nadziei, radości, motywacji do
działania-to dary obecności Jezusa w naszym sercu-i codzienności. Czy Mu na to
pozwolimy?
„Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się,
odtąd ludzi będziesz łowił”.:
Spokojnym zwróceniem się kolejny raz indywidualnie
Chrystus mówi: „Nie bój się!” Z Nim
jesteśmy bezpieczni, nawet, jeśli pojawią się sztormy życia, będą nas nęciły
sieci. On jest zawsze obok. Nawet, gdy poprzez zwątpienie, zagubienie, grzech,
brak sił nie potrafimy Go zobaczyć w naszym życiu. Chrystus działa na różne
sposoby; jednak poza naszymi ludzkimi
schematami.
„I
przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim”.
Nic nie dzieje się bez wysiłku, pracy nad sobą,
nauki cierpliwości, patrzenia oczami serca, ufania bezgranicznie jak dziecko. Zostawiając
wszystko, co nas oddziela od Jezusa, od Jego łaski zyskamy jeszcze więcej. Tak
często, po ludzku chcemy określić: „Co ja z tego będę miał?”. Chcemy znaleźć mierzalną
rozumem odpowiedź na pytania: „Po co?”, „Dlaczego tak, a nie inaczej powinienem
jako istota ludzka się zachować?” (coś robiąc lub starając się tego unikać). Człowiek
ma nieraz w sobie takie coś, iż wszystko chce objąć rozumem, wytłumaczyć, zobaczyć.
Bóg pragnie być z nami, w nas-w sercach; w życiu. Tylko czy pragniemy Mu ufać
każdej sytuacji, pozwolić, aby działał według innych zasad niż my sobie
zaplanowaliśmy. Chcąc dostrzec cuda, większe możliwości, niespodziewane zwroty
akcji ku nieogarnionej nadziei, radości, odwadze, wytrwałości warto zaufać
Jezusowi. Właśnie On może być „Drogą, Prawdą i Życiem” pośród codziennych
wędrówek na ziemi. Naszym celem powinno być jednak coś więcej niż ziemskie
wędrowanie. Stawka jest większa niż życie-bo to życie wieczne. Ziemskie
wędrowanie jest istotnym etapem drogi do Nieba. Ważniejsze jest serce (to co we
wnętrz, w górze) niż to co na ziemi. Umieć z pomocą Ducha Św. właściwie widzieć
te proporcje, aby dzięki właściwym decyzjom (każda ma swoje konsekwencje) móc stworzyć
wspólnie z łaską Bożą „przepis” na życie wieczne-dotarcie do Nieba.
Na koniec każdy (ja także) proszę niech spróbuje
szczerze odpowiedzieć na pytania:
Czy staram się iść w swojej codzienności za Jezusem?
W jaki sposób mogę dbać o szczerą relację opartą na zaufaniu Mu-nawet, jeśli
się okaże, że On ma wobec mnie inne plany od tych, jakie ja sobie sam określiłem
jako człowiek na moją codzienność?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wszystkie komentarze są moderowane. Administrator strony decyduje, które z nich zostaną opublikowane.