środa, 4 sierpnia 2010

O Św.Janie Marii Vianney'u i nie tylko

Dziś minął rok od mojej pierwszej "duchowej adopcji kapłana"... To była taka co trwała miesiąc (taki termin był odgórnie ustalony, po niej-i każdej następnej-można było zaadoptować kolejnego kapłana też na taki czas) :). Pamiętam ten dzień, podjęłam tą decyzję, gdzieś w naszym pielgrzymkowym autokarze nie pamiętam, gdzie nas we Włoszech wiozącym. Był to kolejny dzień franciszkańskiej pielgrzymki. Niezapomniane dni.

Wtedy także po raz pierwszy usłyszałam o Św. Janie Marii Vianney'u-patronie proboszczów. Ucieszyłam się, że to było akurat w ten dzień. Ważny wzór dla Kapłanów (pewnie nie tylko samych  Księży proboszczów) .

Pójdzie człowiek na Mszę Św., a potem na spacer i nawet do głowy mu nie przyjdzie kogo może na nim spotkać. Nie wierzycie? Przekonajcie się sami czytając moją dzisiejszą historię.

Heh... Byłam na Mszy-chowając ze sobą do plecaczka oprócz książeczki do nabożeństwa, również Liturgię Godzin dla świeckich i parę innych rzeczy, a potem jak to czasem robię, no od jakiegoś miesiąca coraz częściej wybrałam się na spacer z Brewiarzem w ręku, aby odmówić nieszpory. Dlatego, że byłam zmęczona to zdecydowałam, że pójdę do spokojnego lasku w pobliżu kościoła.

Już nieszpory odmówiłam, spaceruję sobie powoli, dalej rozmyślając i niespodziewnie spotkałam... Księdza proboszcza swojej parafii z kimś tam-nie znałam tamtej drugiej osoby. Chyba ucieszył się na mój widok. On ze swoją szczerą serdecznością pierwszymi słowami (zaraz po odpowiedzeniu na moje: "Szczęść Boże! :) " ) było: "O, jak ja Ciebie dawno nie widziałem. Gdzie się podziewasz i co tam słychać?". Spotkaliśmy jeszcze parę ludzi, z ciekawymi pieskami na spacerze (nie wiem co to za rasa, bo się na nich nie znam). Nie powiem, rozmowa była niespodziewana, aczkolwiek mimo tego, że krótka to bardzo sympatyczna.

Zachęcam, abyśmy w ogóle (a nie tylko dziś) w modlitwach pamiętali o Księżach proboszczach, pozostałych kapłanach i osobach zakonnych, które spotykamy na drogach naszego życia.
Oni tego bardzo potrzebują. Robią tyle dobrego, a Ich praca do łatwych nie należy. Potrzeba im wiele sił oraz zdrowia.

Panie Jezu udzielaj Im Swojego Błogosławieństwa, radości, zdrowia oraz wytrwałości do pełnienia posługi, do jakiej zostali przez Ciebie wybrani. Wspieraj Ich każdego dnia. Prowadź w imię Twojego Ducha Świętego.

Na koniec chciałabym napisać conieco o wspominanym już tutaj Św. Janie Marii Viannney'u. Informacje zaczerpnęłam z notatnika uczestnika, który otrzymywaliśmy na tegorocznym Spotkaniu Młodych organizowanym przez Braci Mniejszych Kapucynów w Wołczynie k. Kluczborka (woj. opolskie). Oto one:
" Św. Jan Maria Vianney urodził się 8 maja 1786 r. w Dardilly koło Lyonu (Francja). W wieku 17 lat nauczył się pisać. Dopiero w 1803 r. rozpoczął naukę w szkole podstawowej w Dardilly, a w 1807 r.-w szkole średniej w Ecully. W roku 1813 przeszedł z niższego seminarium do wyższego w Lyonie. 13 sierpnia 1815 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas 29 lat. Pierwsze trzy lata spędził jako wikariusz w Ecully. Następnie biskup wysłał Jana na wikariusza -kapelana do Ars. Młody kapłan zastał kościólek zaniedbany i poustoszały. Obojętność religijna była tak wielka, że na Mszy Świętej niedzielnej było kilka osób. Wiernych było zaledwie 230; dlatego też nie otwierano parafii, gdyż żaden proboszcz by na niej nie wyżył. O wiernych Ars mówiono pogardliwie, że tylko chrzest różni ich od bydląt. Ks. Jan przybył tu jednak z dużą ochotą. Nie wiedział, że przyjdzie mu tu pozostać przez 41 lat (1818-1859). Tam też zmarł. "

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystkie komentarze są moderowane. Administrator strony decyduje, które z nich zostaną opublikowane.